Odżywka do rzęs Lilash dostała się w moje ręce przypadkiem. Odwiedzała mnie znajoma zza oceanu, która wiedziała o moich zmaganiach z rzęsami po przedłużaniu. Odżywkę dostałam w prezencie. Ucieszyłam się, bo cena odżywki Lilash nie należy do najniższych. Zwłaszcza, jeśli chcemy kupić opakowanie 5.91 ml zamiast standardowego 2.95 ml. Taki zakup może uszczuplić portfel. I tak już wydałam sporo kasy na wcześniejsze produkty. Nieskuteczne oczywiście.
Serum do rzęs Lilash przypomina mi Revitalash. Ma bardzo podobne srebrne opakowanie z ciemnym napisem. Odróżnia je tylko czarna oblamówka poniżej nakrętki. Różnią się też nieco wielkością. To jednak nieznaczne różnice. Ogólnie zauważam tendencję do srebrnych opakowań. Tylko odżywka do rzęs Nanolash, mój aktualny ulubieniec, ma zdecydowanie inny flakonik. Każda marka powinna się wyróżniać. Może Lilash chciało ściągnąć od Revitalasha. Odżywka ma solidny flakonik dobrej jakości.
Na całe szczęście nie było z nim problemu.
Moją uwagę zwrócił również aplikator. Odżywka do rzęs Lilash ma typowy pędzelek do eyelinera. Bardzo łatwo aplikuje się nim bezbarwne serum na powiekę. Zresztą jak przy innych produktach. Nie jest to jednak pędzelek delikatny. Chwila nieuwagi może grozić podrażnieniem oka. Lilash ma sztywny pędzelek, który może zadrapać. Potrzeba więcej skupienia i ostrożności. Uważam, że najlepszy aplikator pod tym względem ma odżywka do rzęs Nanolash. Dlatego jej regularnie używam do dnia dzisiejszego.
Do testów zabrałam się jeszcze w trakcie pobytu znajomej. Przy okazji pokazałam jej, jak prawidłowo aplikować takie produkty. Przymierzała się do zakupu swojego pierwszego. Na przykładzie Lilash wytłumaczyłam, żeby aplikować serum pędzelkiem tylko na linię rzęs. Zgodziła się, że to bardzo proste. Niczym malowanie eyelinerem. Zawsze to powtarzam. Wspomniałam o stosowaniu raz dziennie i wcześniejszym dokładnym demakijażu. Standardy dla tego typu produktów. Żadnego niemiłego zaskoczenia.
Nie wiem wiele o składzie, jaki ma odżywka do rzęs Lilash. Na stronie producenta nie ma szczegółowych informacji. Nie znalazłam ich też na opakowaniu. Za to jest informacja, że za działanie odżywki odpowiada magia serum Lilash. Ma zaczarować rzęsy. Aż inni zaczną pytać, czy są nasze, czy sztuczne. Obiecanki bez pokrycia. Tak samo jak opisywanie LiLash jako najpopularniejszej odżywki do rzęs. Najpopularniejsze są Nanolash albo Revitalash, które dystrybuuje się na dużo większą skalę. Lilash to niezbyt znane serum do rzęs. Ciężko nawet o inne recenzje niż ta.
Na temat skuteczności serum Lilash mogę powiedzieć wiele. A właściwie to niewiele. W końcu regularne stosowanie przynosi niewiele efektów. Na pewno nie tak spektakularne uwydatnienie naturalnego piękna rzęs. Producent zapewnia, że odżywka do rzęs Lilash pozwala zapomnieć o sztucznych rzęsach. Chciałabym. Widziałam mieszane recenzje tej odżywki. Wiele dziewczyn jest zakochanych w Lilash. Pokazują niesamowite efekty na zdjęciach. Druga część to dziewczyny zawiedzione, w tym ja. Problem znikomych rezultatów nie jest więc tylko moim przypadkiem.
Dlaczego polecam?
– Odżywka do rzęs ma ładne opakowanie niewielkich rozmiarów.
– Buteleczka jest bardzo dobrej jakości, nie niszczy się przy użyciu.
– Serum Lilash może znacznie wydłużyć naturalne rzęsy.
– Aplikacja jest bardzo prosta, typowa dla odżywek do rzęs.
Dlaczego nie polecam?
– Recenzje Lilash wskazują, że u znacznej części osób nie przynosi efektów.
– Odżywka działa, ale nie tak spektakularnie jak obiecuje producent.
– Sztywny aplikator może zadrapać oko.
-
Skuteczność - 70%
70%